W niedzielę o godzinie 13:00, na Golęcińskim stadionie w Poznaniu, przy ul. Warmińskiej 1, Grupa Północna rozpocznie rundę rewanżową sezonu zasadniczego. Poznańskie Kozły podejmą szczecińską Husarię, nad którą zwyciężyli w pierwszym starciu rzutem na taśmę.
Gospodarz: Kozły Poznań(2-1)
Gość: Husaria Szczecin (0-3)
Data i godzina: 6 maja, godz. 13:00
Stadion: Stadion Golęcin, ul. Warmińska 1, Poznań
Liga: Topliga
Bilety: wstęp bezpłatny
Pierwszy mecz pomiędzy tymi drużynami, niespełna dwa tygodnie temu, pokazał przeróżne oblicza. Pierwsza połowa, to absolutna dominacja Husarzy napędzanych pragnieniem udowodnienia swojej wartości, zanotowania pierwszego zwycięstwa, ale również błędami ekipy ze stolicy Wielkopolski. Poznanianie zostali zaskoczeni amplitudą agresywności, konsekwencji i fizyczności zaproponowanej przez rywala, który nie odznaczał się takim stylem w poprzednich meczach. Patryk Barczak wyglądał prawie jak debiutant, gra biegowa została całkowicie zneutralizowana, a formacja obronna zaskoczyła samą siebie brakiem koncentracji i ilością popełnionych przewinień. W trzeciej kwarcie górę wzięły emocje, kiedy szczecinianie zaczęli notorycznie gubić piłkę i popełniać podstawowe błędy, których coraz bardziej wystrzegali się goście. Kiedy w ostatniej odsłonie spotkania boisko – przez dyskwalifikacje – musiał opuścić Jerzy Wieczorek (wcześniej wykluczeni zostali Piotr Kaczmarczyk i Mateusz Patalas, z czego ten drugi, decyzją Komisji Dyscyplinarnej, będzie mógł zagrać w rewanżu) Kozły wróciły do gry wykorzystując słabości jego zastępcy, Michała Sadzyńskiego. 20 kolejnych zdobytych punktów pozwoliły odrobić straty i w ostatniej akcji zapewnić sobie dwa, jakże bezcenne, punkty.
Pomimo trzech porażek z rzędu i ostatniego miejsca w tabeli, rywalizacja z Kozłami udowodniła szczecinianom, że podążają właściwą ścieżką. Kamil Klebieko pokazał, że stać go na lepszą, spokojniejszą grę, a jego podania są w stanie trafiać w ręce skrzydłowych i w konsekwencji przesuwać znacznik pierwszych prób. Noah Whittle nareszcie mógł poczuć, że nie jest sam na boisku, a każdy zawodnik na poszczególnej pozycji daje z siebie więcej niż sto procent. Husarze zaprezentowali futbol, z którego słynęli, a więc nieustępliwy, silny i konsekwentny. Niestety, po przerwie zabrakło kontynuacji, chłodnej głowy i koncentracji. Dawało o sobie znać zmęczenie, ale też niezwykle wysokie ciśnienie, spowodowane chęcią odniesienia tego pierwszego zwycięstwa, potrzebnego niczym woda na pustyni. To doprowadziło do straty największego lidera zespołu, reprezentanta Polski, który zawsze był na posterunku. Jego nagłe zejście z boiska nie pozwoliło sztabowi trenerskiemu na szybką, skuteczną reakcję, aby odpowiednio dostosować ustawienia, z czego Kozły skrzętnie skorzystały. Mimo wszystko jego brak w nadchodzącym spotkaniu jest szansą dla pozostałych zawodników, by pokazali się z jak najlepszej strony. Być jest to okazja dla Michała Sadzyńskiego na rehabilitację i odnowienia zaufania wśród kolegów z zespołu i trenerów.
Pozycja Husarii w lidze nie jest do pozazdroszczenia, nie mniej, wszyscy daleko są od ochrzczenia ich mianem „chłopców do bicia”. Nadal dysponują najlepszym korpusem linebackerów, w którego skład wchodzą Maciej Jaroszewski, Michał Szczurowski, Marcin Niewiadomski czy Norbert Szczęsny. Wyjątkowo dobrze prezentuje się również Damian Kościelski, który potrafił przestawić się z pozycji skrzydłowego na free safety. Po za tym cała formacja obronna prezentuje równą, stabilną formę, będąc nieocenionym wsparciem dla swojego ataku. Ten, w dwóch pierwszych starciach nie potrafił tego wykorzystać, ale do czasu. 24-letni rozgrywający nareszcie się odblokował, dziewięciokrotnie kierując celne podania do swoich kolegów w postaci Mateusza Dubickiego, Marka Demskiego, Patryka Brączkowskiego, Aleksandra Bordy i Noah Whittle, co automatycznie przerodziło się w 128 dorobek jardowy oraz dwa przyłożenia.
- Naszą najsłabszą stroną na ten moment jest konsekwencja i „chłodna głowa” u zawodników. Praktycznie każda formacja ma dobre i bardzo złe momenty, brakuje nam ciągłości. Przegrana z Kozłami w takim stylu bolała, ale jeszcze bardziej zmotywowała nas do pracy. Na treningach widać, że gracze także poczuli, że idziemy w dobrym kierunku i pojawiają się efekty ich zaangażowania. Atmosfera jest bojowa i nie jedziemy do Poznania na stracenie. - przekonuje Daniel Wysocki, koordynator ofensywy Husarii Szczecin. - Po moich zawodnikach oczekuję, że zostawią na boisku krew, pot i łzy, a tak na poważnie, to chłopaki znają swoją siłę i mam nadzieję, że będą ją w stanie pokazać w ten weekend. Najważniejsze by zachowali spokój i nie otrzymywali niepotrzebnych kar. Wiemy, że mecz może być dużo bardziej otwarty niż pierwsze starcie i nasza ofensywa musi wytrzymać to tempo. - dodaje.
Kozły mają równie wiele do udowodnienia. Pomimo, że większość uważa ich za najmocniejszą ekipę Toplidze i wielu widzi ich już w SuperFinale, to powoli w szeregach poznanian widać coraz więcej słabości. W Warszawie zabrakło dokładności w ataku, a o ich losie zadecydowały detale. W Szczecinie zostali ukazali swoje słabe strony, po części na własne życzenie. Wystarczy, że w obronie zabrakło na boisku grającego trenera, Damiana Łuca, a już wkradł się chaos, podczas gdy w ofensywie wyraźnie widać było brak Emilio Dangote czy problemy Antoniego Idziaka i linii ofensywnej. W niedzielę sztab trenerski nadal nie będzie miał komfortu w doborze optymalnego składu. Pod znakiem zapytania stoi występ Antoniego Idziaka, a na pewno zabraknie Piotra Skrzyniarza, Marcina Mierzejewskiego i Emilio Dangote.
Największym problemem poznaniaków jest formacja ofensywna, której chimeryczność powoduje destabilizacje, a w konsekwencji straty posiadania. O ile Monarchs udało się zaskoczyć świetnie wypracowanymi biegami, to w kolejnych coraz wyraźniej dało się zauważyć, że w momencie zmuszenia do egzekwowania akcji podaniowych, podopieczni Łuca nie są już tak skuteczni. Formacja, która w tym roku znalazła się pod skrzydłami braci Kłoskowskich nadal uczy się nowego systemu, stara się poukładać wszystkie klocki w jednolitą całość. Pomimo drugiego miejsca w tabeli, nie mogą być pewni swego, a siedmiopunktowa zaliczka ze Szczecina o niczym nie przesądza, więc ciężar odpowiedzialności i stawki wcale nie będzie mniejszy. Czy Patryk Barczak odnajdzie spokój i regularność, czy Bartosz Woch godnie przejmie obowiązki Idziaka oraz Dangote, czy korpus skrzydłowych jest w stanie być pewnym punktem całego ataku? To pytania, które będą dręczyć kibiców do czasu pierwszego gwizdka sędziego.
Utrzymanie nerwów na wodzy – tak powinno brzmieć hasło ostatnich przygotowań dla obu ekip. Poznanianie w Szczecinie oddali przeciwnikowi blisko 140 jardów po 16 karach indywidualnych, a rozgrywający tracił piłkę aż trzy razy. To liczby, które ostatnimi czasy do Kozłów są niepodobne i wymagają natychmiastowej poprawy. Jeśli obrona zagra na podobnym poziomie co w drugiej połowie dwa tygodnie temu, to dla gospodarzy połowa drogi do sukcesu. Podobnie jak w składzie Husarzy, znajdziemy tu zawodników, którzy decydują – jak również mogą decydować – o jakości futbolu amerykańskiego w Polsce. Szymon Barczak, Łukasz Lau, Dawid Gajewski, Wiktor Kuroczycki, Jakub Sowa, Niamba Diatta, Michał Kwinta, Szymon Leśniak – to nazwiska, o których warto pamiętać patrząc na murawę stadionu Golęcin w Poznaniu.
- W Szczecinie zagraliśmy słabo, co nauczyło nas pokory. Jeżeli nie pracuje się dość ciężko, to zawsze trudno o wynik. Dostrzegliśmy to w końcowej kwarcie meczu i udało nam się odwrócić losy spotkania. Cały czas się rozwijamy, staramy się żeby nasza gra była płynna, co będzie kluczem do wygrywania meczów. Husaria prezentuje twardy i zdecydowany futbol co cenię, gdyż sam oczekuję tego od swoich zawodników. Do Poznania, na pewno, przyjadą głodni rewanżu na co uczulam moich podopiecznych. Spodziewam się po nich pełnego zaangażowania, walki od pierwszego do ostatniego gwizdka, mobilizacji do ciężkiej pracy, bo tylko tak możnazostaćMistrzem. Sztab trenerski i zarząd zrobili wszystko, by umożliwić namwalkę o najwyższe cele. Czas stanąć na wysokości zadania. - stwierdza Damian Łuc, trener główny Kozłów Poznań. - Naszym najsłabszym ogniwem jest brak skupienia u zawodników w ciągu meczu, co, jak widać, powoduje dużo żółtych flag w kluczowych momentach, a potem nerwowe końcówki meczu. Podoba mi się to, że potrafimy wziąć się w garść i "walczyć do końca" - zawsze powtarzam te słowa jeszcze z czasów poprzedniej drużyny Czerwonych Byków. Zaskakuje mnie tylko defensywa, która rozgrywa naprawdę dobry, mocny i solidnysezon, po za pojedynczymi błędami. Każdy zawodnik, który wyjdzie na boisko powinien udowodnić, że warto na niego stawiać. - wtóruje Patryk Barczak, rozgrywający.
p. | ZESPÓŁ | M | Z/P | +/- | PKT |
---|---|---|---|---|---|
1. | Eagles | 6 | 6/0 | 107 | 12 |
2. | Kozły | 6 | 3/3 | 8 | 6 |
3. | Monarchs | 6 | 2/4 | -57 | 4 |
4. | Husaria | 6 | 1/5 | -58 | 2 |
p. | ZESPÓŁ | M | Z/P | +/- | PKT |
---|---|---|---|---|---|
1. | Mustangs | 6 | 6/0 | 216 | 12 |
2. | Steelers | 6 | 3/3 | 2 | 6 |
3. | Hammers | 6 | 3/3 | -77 | 6 |
4. | Tigers | 6 | 0/6 | -141 | 0 |