Z ostatniej chwili:
 

Eagles bez porażki w sezonie zasadniczym!

Autor: Jakub Kaczmarek Opublikowano dnia: 26 cze 2018 | Komentarze: 0

W minioną sobotę w Bydgoszczy, przy ulicy Słowiańskiej 7, odbył się ostatni w tym roku Turniej Juniorski PLFA J-8 (przed Turniejem Finałowym). Warsaw Eagles oraz Kozły Poznań udowodnili swoją wielkość wygrywając wszystkie swoje spotkania, podczas gdy Bydgoszcz Archers oraz Młoda Husaria Szczecin musieli przełknąć kolejną gorycz porażki.

W czwartym turnieju juniorskim niespodzianek nie było. Warsaw Eagles oraz Kozły Poznań pewnie zwyciężyli w swoich dwóch spotkaniach, podczas gdy Bydgoszcz Archers oraz Młodej Husarii Szczecin nie udało się zrewanżować za porażkę w Poznaniu. Tym samym młodzi adepci ze stolicy kraju zakończyli sezon zasadniczy bez porażki, a poznanianie pozostali wiceliderem grupy. Stawkę zamykają Łucznicy wraz z ekipą z województwa zachodniopomorskiego. Zatem w półfinale, Warsaw Eagles zmierzą się z Młodą Husarią Szczecin, a Kozły Poznań staną naprzeciwko Bydgoszcz Archers w walce o awans do wielkiego finału i prawo do gry o pierwsze, oficjalne Mistrzostwo Polski Juniorów w futbolu ośmioosobowym.

Przed sobotnią rywalizacją najczęściej zadawane pytanie brzmiało: „Jak Kozły Poznań poradzą sobie bez Macieja Kubickiego?”. Wielu upatrywało niespodzianki w starciach z Młodą Husarią czy bydgoskimi Łucznikami, spodziewając się, że brak rozgrywającego znacznie utrudni prowadzenie zbilansowanych serii ofensywnych przez poznaniaków. Tymczasem, ekipa Damiana Łuca udowodniła, że owe dywagacje były niepotrzebne. Choć w pierwszej połowie, pierwszego meczu ze szczecinianami dość długo szukali optymalnego systemu zagrywek, który przyniósłby im regularność. Kluczem okazały się „fałszywe” zagrywki z udziałem Kacpra Pawlaczyka oraz Ivo Jakubowskiego, którzy wykorzystywali przewagę szybkością nad Husarzami w bocznych strefach boiska. O powodzeniu Wielkopolan w dwóch rywalizacjach przesądziły świetne postawy takich zawodników jak: wcześniej wspomnianych Pawlaczyka oraz Jakubowskiego, Markusa Graja (na pozycjach fullbacka – co było nowością w porównaniu do poprzednich występów – oraz defensywnego liniowego), Patryka Stachowskiego (defensywny liniowy) czy Stanisława Idziaka, który w tym sezonie gra na pozycjach linebackera od defensywnego liniowego i za każdym razem wykonuje swoją pracę. Nie sposób nie docenić również linii ofensywnej, która stwarzała dużo miejsca dla swoich biegaczy (zgodnie z przewidywaniami, to właśnie te akcje dominowały w wachlarzu zagrywek Damiana Łuca) oraz całej formacji obronnej.

- W końcu widzę w tej drużynie mentalność, która pozwala im uparcie dążyć do celu, pomimo niepowodzeń. Choć udało nam się zwyciężyć dzięki świetnej postawie naszych biegaczy, czyli Kacpra Pawlaczyka, Ivo Jakubowskiego, Markusa Grai oraz bardzo dobrej defensywie, to trzeba sobie jasno powiedzieć, że jest to bardzo ciężkie życie bez Macieja Kubickiego. Ten turniej wymagał od nich bardzo dużej eksploatacji sił fizycznych, ale to siła w mentalności zdecydowała o przechyleniu szali zwycięstwa na ich korzyść. Czy spodziewałem się tak dobrego występu Kacpra? Jeśli chodzi o prowadzenie gry biegowej, to jestem w stanie szczerze powiedzieć, że tak. Jedyny błąd jaki jeszcze popełnia, to, że zbliżając się do przeciwnika traci na prędkości i zatrzymuje się. To na pewno aspekt, nad którym musi jeszcze popracować. Naszym atutem było to, że mogliśmy korzystać z przynajmniej dwóch biegaczy, czym mogliśmy wymanewrować obrońców. Gdybym miał do dyspozycji tylko i wyłącznie Kacpra, to nie wyglądałoby to już tak optymistycznie. Mamy jednak nadzieję, że nasz rozgrywający będzie gotowy już na turniej finałowy. - relacjonuje Damian Łuc, trener główny Kozłów Poznań J-8.

Poznaniakom najbardziej dali się we znaki podopieczni Piotra Roszaka. Oskar Sardyga niejednokrotnie karcił ich za brak krycia skrzydłowych w postaci Jakuba Raucha, Natana Hapanowicza czy Dominika Gładykowskiego. Co ciekawe, rozgrywający, najwięcej kompletnych podań uzbierał znajdując się pod presją, co na tym poziomie rozgrywek jest rzadko spotykane. Wielokrotnie musiał uciekać spod naporu defensorów i w większości wychodził obronną ręką, jak nie jeden weteran. Choć popełniał również błędy, kilkukrotnie nie podając do wolnych kolegów z zespołu, zbyt mocno łakomiąc się na indywidualne zdobycze. Zawodnikiem, który starał się być wsparciem do kreowania gry biegowej i robił to z zadowalającym skutkiem był Igor Woliński, który nie bał się wejść w kontakt z przeciwnikiem, a swoją szybkością nie raz napsuł krwi swoim rywalom. Nie ulega wątpliwości, że na przestrzeni całego turnieju, Młodzi Husarze rozegrali swoje najlepsze zawody w tym roku. Przez długi czas prowadzili wyrównany pojedynek z Kozłami Poznań i Warsaw Eagles, a o niepowodzeniu decydowały szczegóły wynikające z wciąż małego doświadczenia oraz pojawiających się drobnych urazów.

- Myślę, że sobotni turniej pokazał, że idziemy w bardzo dobrym kierunku, gdyż wyglądał zdecydowanie najlepiej na przestrzeni tych kilku tygodni. Zabrakło nam bardzo ważnej postaci w zespole, czyli Kuby Grzywacza, który wciąż leczy kontuzje i nie chciałem narażać go jeszcze na kontakt z przeciwnikiem. Mieliśmy bardzo dobre zrywy w ofensywie jak i defensywie. Udawało się zdobywać pierwsze próby, aż w końcu przyłożenie. Obrona pokazała, że potrafi odzyskiwać posiadania, dawać szansę atakowi na odrobienie strat, niestety, pokutuje krótka ławka rezerwowych oraz niewyleczone kontuzje. I w tym nie udało się ich uniknąć: Michał Krupa ma problem z kolanem, Olkowi Białkowi trzeba było założyć szynę na palec, który jest bardzo mocno stłuczony, Dominik Gładykowski narzeka na poobijane żebra, a Maksymilian Orlon ma pękniętą skórę i stłuczoną rękę poniżej łokcia. Nie mniej, mam nadzieję, że zdążą się zregenerować przez następne dwa tygodnie. Niestety, na pewno nie pojedzie z nami Jakub Rauch, który wyjeżdża do Stanów Zjednoczonych na wakacje, do rodziny, co będzie dla nas bardzo dużą stratą, bo choć to młody chłopak, to ma niebywałą smykałkę do łapania piłek i kreowania sobie pozycji na boisku. Ja cieszę się, że drużyna zaczyna powoli funkcjonować tak jak to sobie wymarzyłem i jest w stanie rywalizować z najlepszymi. Myślę, że na turnieju finałowym jeszcze zaskoczymy. - podsumowuje Piotr Roszak, trener główny Młodej Husarii Szczecin.

Drużyną, która spisała się nieco poniżej swoich możliwości i oczekiwań byli gospodarze turnieju, a więc Bydgoszcz Archers. Tak jak w dwóch poprzednich występach, linia ofensywna – złożona całkowicie z debiutantów – imponowała formą, dając dużo komfortu swoim biegaczom i rozgrywającemu, tym razem nie podołała wyzwaniu. Don Gaebelein praktycznie nie miał czasu za linią wznowienia akcji, co przełożyło się na mnóstwo błędów z jego strony, sacki oraz przechwyty. Przez cały okres trwania meczu przeciwko Orłom, nie potrafili zbliżyć się do pola punktowego, a dwa punkty zdobyli sami warszawianie, przyjmując safety, mając ponad 30 jardów do pierwszej próby i będąc kilka jardów przed własnym polem punktowym. To doprowadziło do tego, że w ostatniej rywalizacji, w tej formacji, ujrzeliśmy dwóch defensywnych liniowych, dzięki czemu zaczęły funkcjonować akcje biegowe i udało się zdobyć przyłożenie. Różnicę zrobił Ksawery Tracz oraz Mikołaj Burzyński, którzy napędzali ataki swoimi mocnymi, fizycznymi biegami (ten pierwszy popisał się też przechwytem w obronie, kluczowym, który pozwolił zdobyć przyłożenie). Najjaśniejszym punktem była formacja obronna. Linia defensywna w postaci Kacpra Lewandowskiego, Jakuba Robaczewskiego i Oskara Daniszewskiego rządziła i dzieliła na boisku, wielokrotnie przesądzając o zakończeniu serii ofensywnej przeciwnika i – bezsprzecznie – zagrała swój najlepszy turniej w tym roku. W meczu z Wielkopolanami całkowicie zneutralizowali biegi Ivo Jakubowskiego oraz znacznie utrudniali życie Markusowi Grai. Zawodnikiem, po którym można było się więcej spodziewać, był Miłosz Słoniecki, który miał wnieść odrobinę świeżości i jakości, a jednak przez wszystkie oba mecze był niewidoczny. Po turnieju okazało się jednak, że przez ostatnie dni zmagał się z zatruciem pokarmowym, przez co nie był w optymalnej dyspozycji i trenerzy nie mogli korzystać z jego usług tak, jakby tego chcieli.

- Przede wszystkim, inwestycja czasu, która została przez nas poczyniona w defensywę opłaciła się, bowiem w tym elemencie zaprezentowaliśmy się zdecydowanie lepiej niż w Poznaniu. Dla mnie jest to znak, że podążamy we właściwym kierunku. Znamy swoje miejsce w szeregu i myślę, że nasze miejsce w grupie, po tych sześciu meczach, to odzwierciedla rzeczywistą siłę naszego zespołu na tle rywali. Natomiast, tak jak ta przepaść była głęboka na początku sezonu, tak teraz znacznie się zmniejszyła i nie jesteśmy chłopcami do bicia. Szkoda straconych punktów z Kozłami zwłaszcza w formacji specjalnej w pierwszej akcji meczu, bo choć wszyscy byli we właściwym miejscu, to nie udało się się tego zatrzymać. Refleksja, którą mamy, jako trenerzy, po turnieju, to fakt, że nasza linia ofensywna potrzebuje dużo więcej pracy. Brakuje im wciąż doświadczenia, przez co potrafią zagrać turniej genialny tak jak w Szczecinie, ale też potrafią się spalić jak minioną sobotę. Miała jednak swoje przebłyski, o czym świadczą skuteczne biegi Mikołaja Burzyńskiego czy Ksawerego Tracza. Dlatego nie jest to dla nas powód do większych zmartwień, bo ten turniej niczego nie mógł zmienić w stawce i jeśli mogli pozwolić sobie na słabszy występ to tylko teraz. Na turniej finałowy, jestem przekonany, że przekują to doświadczenie w optymalną dyspozycję. Sami doskonale wiedzą w czym tkwi problem, mają tego świadomość, a to najważniejsze. Najważniejszy jest dla nas turniej ósmego lipca, na który będziemy gotowi w najwyższej formie. - przekonuje Stanisław Pawlak, trener główny Bydgoszcz Archers.

Swoje aspiracje do Mistrzostwa Polski Juniorów w futbolu ośmioosobowym potwierdzili warszawianie, którzy, pomimo wąskiego składu, w którym brakowało ponad 10 zawodników, nie mieli problemów z odniesieniem kolejnych dwóch zwycięstw. Tym samym, podopieczni Jakuba Zdunia zakończyli sezon z perfekcyjnym bilansem. W sobotę, zawodnikami, którzy najbardziej wyróżniali się w drużynie byli: Marcel Smoleń, którego gra w drugim meczu musiała zostać ograniczona z powodu kontuzji. W jego miejsce wszedł Aleksander Bargieł, który w stu procentach podołał wyzwaniu i pewnie poprowadził swoją drużynę do zwycięstw. Świetnie rozdysponowywał akcje pomiędzy biegaczami Davidem Hattonem-Jonesem i Oliwią Kamieniecką, którzy również zdobywali pozytywne jardy, a Hatton-Jones meldował się dwukrotnie w polu przyłożeń (w tym przy podwyższeniu). Wielokrotnie potrafił wziąć odpowiedzialność kreowania akcji na własne barki, dzięki czemu wychodził obronną ręką z beznadziejnych sytuacji. Orły wykonały swoje zadanie w całości również w formacji obronnej. W pierwszym meczu przeciwko bydgoszczanom zdominowali linię wznowienia akcji, a Maciej Latała popisał się fenomenalnym przechwytem na przyłożenie. Tyko po swoich błędach indywidualnych w ofensywie oddali dwa punkty, aby nie pozwolić Łucznikom zameldować się blisko strefy punktowej po puntcie. W starciu z Młodą Husarią Szczecin również pozbawili atutów Oskara Sardygę, którego wielokrotnie powalali i utrzymywali nad nim konsekwentną presję.

- Dla nas ten turniej zakończony jest pełnym sukcesem. Mimo braków w składzie, między innymi brak Dudka (RB), Jaszewskiego (WR) , Szczepaniaka (LG) i Lelujki (FB i DT) udało nam się wygrać obydwa mecze, dosyć spokojnie kontrolując przebieg obydwu spotkań. Nie były one łatwe, ale nasi zawodnicy, stanęli na wysokości zadania i wykonali plan. Często grając na nie swoich pozycjach. Nie ustrzegliśmy się błędów i nad ich eliminacją będziemy teraz pracować przygotowując się do turnieju finałowego. Mam nadzieję, że do tego turnieju wystarczy kilku osobom czasu na wyleczenie urazów i mimo, że już wiem, iż ze względu na czas wakacyjny może zabraknąć kilku osób, to przyjedziemy na Finały gotowi i zmobilizowani do walki o najwyższe cele. - zapewnia Jakub Zduń, trener główny Warsaw Eagles J-8.

Młoda Husaria Szczecin J-8 – Kozły Poznań J-8 6:34 (0:6; 0:6; 6:0; 0:22)

I kwarta
0:6 – przyłożenie Kacpra Pawlaczyka po 13-jardowej akcji biegowej

II kwarta
0:12 – przyłożenie Kacpra Pawlaczyka po 19-jardowej akcji biegowej

III kwarta
6:12 – przyłożenie Oskara Sardygi po 2-jardowej akcji biegowej Oskara Sardygi

IV kwarta
6:20 – przyłożenie Kacpra Pawlaczyka po 14-jardowej akcji biegowej (podwyższenie Kacpra Pawlaczyka po akcji biegowej)
6:26 – przyłożenie Ivo Jakubowskiego po 5-jardowej akcji biegowej
6:34 – przyłożenie Kacpra Pawlaczyka po 70-jardowej akcji po przechwycie (podwyższenie Ivo Jakubowskiego po podaniu Kacpra Pawlaczyka)

Warsaw Eagles J-8 – Bydgoszcz Archers J-8 14:2 (6:0; 0:0; 8:0; 0:2)

I kwarta
6:0 – przyłożenie Marcela Smolenia po 10-jardowej akcji biegowej (podwyższenie Gabriela Kłosowicza po podaniu Marcela Smolenia)

III kwarta

14:0 – przyłożenie Macieja Latały po 20-jardowej akcji biegowej po przechwycie

IV kwarta
14:2 – safety

Warsaw Eagles J-8 – Młoda Husaria Szczecin 22:0 (0:0; 8:0; 14:0; 0:0)

II kwarta
8:0 – przyłożenie Gabriela Kłosowicza po 6-jardowej akcji po podaniu Aleksandra Bargieła (podwyższenie Marcela Smolenia po akcji biegowej)

III kwarta
14:0 – przyłożenie Davida Hattona-Jonesa po 20-jardowej akcji biegowej
22:0 – przyłożenie Jakuba Jędrkowiaka po 27-jardowej akcji po przechwycie (podwyższenie Davida Hattona-Jonesa po akcji po podaniu Aleksandra Bargieła)

Bydgoszcz Archers J-8 – Kozły Poznań J-8 6:12 (0:6; 0:0; 6:0; 0:6)

I kwarta
0:6 – przyłożenie Kacpra Pawlaczyka po 85-jardowej akcji biegowej po kick-offie

III kwarta
6:6 – przyłożenie Jakuba Skorupy po 1-jardowej akcji biegowej

IV kwarta
6:12 – przyłożenie Kacpra Pawlaczyka po 60-jardowej akcji biegowej

MVP Turnieju: Kacper Pawlaczyk (Kozły Poznań)
MVP Ofensywy: Aleksander Bargieł (Warsaw Eagles)
MVP Defensywy: Ksawery Tracz (KS Bydgoszcz Archers)

Jakub Kaczmarek
j.kaczmarek@plfa.pl
Biuro Prasowe PLFA

Sonda

Która drużyna zajmie ostatnie miejsce premiowane awansem do play-offs?