W minioną niedzielę w Bydgoszczy, przy ulicy Słowiańskiej 7, odbył się Turniej Finałowy PLFA J-8, który wyłonił pierwszego oficjalnego Mistrza Polski Juniorów w futbolu ośmioosobowym! Ostatecznym triumfatorem rozgrywek zostali Warsaw Eagles, wicemistrzami Kozły Poznań, a na ostatnim stopniu podium stanęli KS Bydgoszcz Archers.
Zgodnie z oczekiwaniami, Turniej Finałowy PLFA J-8 był wielkim świętem futbolu juniorskiego. Kibice z całej Polski w większości wypełnili stadion przy ul. Słowiańskiej 7 w Bydgoszczy, aby dopingować swoje kluby w walce o Mistrzostwo Polski do lat 17 w futbolu ośmioosobowym. O tytuł walczyły cztery drużyny: Warsaw Eagles, Kozły Poznań, Bydgoszcz Archers oraz Młoda Husaria Szczecin.
Młode Orły z Warszawy oraz Kozły z Poznania od samego początku stawiani byli w gronie faworytów do ostatecznego triumfu. Jak się później okazało, niespodzianki nie było, bowiem obie te ekipy spotkały się w wielkim finale, choć podopieczni Damiana Łuca nie mieli łatwej przeprawy w półfinale. Pomimo szybkiego objęcia prowadzenia 12:0, Łucznicy zdołali doprowadzić do remisu i niemal do ostatniego gwizdka sędziegożadna z drużyn nie mogła być pewna swego. Decydujące okazało się jednak przyłożenie w czwartej kwarcie i skutecznie podwyższenie za dwa punkty. Poznaniacy przez większą część meczu zmagali się z indywidualnymi błędami oraz karami, oddając rywalom dużą ilość jardów. Na przestrzeni całego turnieju ciężko odnieść wrażenie, jakoby Kozły pokazały najlepszy możliwy futbol w swoim wykonaniu. Już w starciu z ekipą Stanisława Pawlaka pojawił się zalążek zbyt dużej pewności siebie i błędów, które do tej pory się nie zdarzały. Choć w półfinale zespół potrafił się zmotywować w końcówce i powrócić do swojego optymalnego rytmu meczowego, dzięki świetnej postawie w obronie i ofensywie, prowadzonej na zmianę przez Kapcra Pawlaczyka oraz Macieja Kubickiego, to w finale – na tle Eagles – już się to nie udało. Po stracie przyłożenia w ostatnim meczu sezonu, w szeregi poznaniaków wkradła się wyraźna dekoncentracja, czego dowodem było, np. nie złapanie piłki po wykopie przeciwnika, a co za tym idzie strata posiadania. Maciej Kubicki, którego powrót po kontuzji miał być zbawieniem i możliwością kreowania akcji podaniowych, rzeczywistość brutalnie zweryfikowała. Widać było brak odpowiedniego rytmu, przez co wiele piłek przez niego egzekwowanych było niedokładnych. Orły natomiast świetnie czytały ich rozwiązania taktycznie, dzięki czemu nie pozwoliły sobie na stratę żadnych punktów. To jednak nie oznacza, że Wielkopolanie nie mieli swoich okazji. Niejednokrotnie meldowali się w „czerwonej strefie” przed polem punktowym, ale nie potrafili wykorzystać nadarzających się okazji. Jak sam przyznaje, trener główny Damian Łuc, przy tak wielu popełnionych błędach, ciężko oczekiwać zwycięstwa.
- Jestem zadowolony z moich podopiecznych, choć nie ustrzegli się błędów, które później zadecydowały o końcowym rezultacie. Niestety, nie można popełniać aż tylu indywidualnych niepoprawności. Mój zespół składa się z naprawdę dobrych, utalentowanych graczy, jednak tym razem nie pokazali pełni swoich możliwości. Gratuluję Warsaw Eagles, którzy byli od nas lepsi i zasłużenie zwyciężyli. Gratuluję też każdej drużynie, która wystąpiła w tym turnieju i najważniejsze, aby chłopacy cały czas się rozwijali, aby w przyszłości stanowić o sile polskiego futbolu amerykańskiego. - podsumowuje Damian Łuc, trener główny Kozłów Poznań.
Swój plan minimum osiągnęli również Łucznicy. Nikt nie ukrywa, że apetyty były zdecydowanie na więcej, lecz obiektywnie oceniając cały sezon oraz sam Turniej Finałowy, trzecie miejsce w Mistrzostwach Polski do lat 17 jest jak najbardziej zasłużone. Akcje biegowe w wykonaniu Mikołaja Burzyńskiego, Ksawerego Tracza czy Jakuba Skorupy sprawiały spore problemy formacji obronnym, podobnie jak również duża presja generowana przez obrońców z Bydgoszczy na linii wznowienia akcji. Każdy z zawodników dołożył cegiełkę do ostatecznego brązowego medalu Mistrzostw Polski i zaprezentował wszystko co najlepsze. Don Gaebelein z wyrachowaniem i zgodnie z założeniami swoich trenerów rozdysponowywał piłki pomiędzy biegaczami, jak również odbierającymi. W akcjach podaniowych szczególnym wsparciem okazał się Mateusz Słoniecki, który w poprzednim turnieju nie mógł zaprezentować pełnego wachlarza swoich umiejętności, a teraz niemal każda piłka kierowana w jego stronę przynosiła pozytywną zdobycz jardową, a nawet pierwsze próby. Formacja defensywna niemal bezbłędnie spisywała się w pierwszej i drugiej linii obrony, pozwalając swojemu atakowi na szybkie odrabianie strat. Niestety, pomimo walki i nieustającej determinacji, o końcowym wyniku zadecydowały detale, drobne błędy pojawiające się na przestrzeni całego okresu trwania spotkania.
- Przede wszystkim, to było wielkie święto futbolu juniorskiego. To ilu ludzi udało się dzisiaj zgromadzić na trybunach, którzy przyjechali ze wszystkich reprezentowanych miast w turnieju, co pokazuje, że we wszystkich z tych miejsc jest potencjał nie tylko do tego, żeby rekrutować, szkolić zawodników, ale też każda z tych drużyn zaczyna jednoczyć wokół siebie ludzi, którym zależy. Miałem tą przyjemność wystawić optymalny skład, wszystkich zawodników, którzy byli dla mnie kluczowi na poszczególnych pozycjach. Ci którzy zagrali, to jest wszystko to co najlepsze, czym dysponuje aktualnie w mojej drużynie. Myślę, że plan minimum udało nam się zrealizować, a do planu optimum – który założyłem sobie już w styczniu – odrobinę nam zabrakło. Dla mnie bardzo ważnym elementem jest to, że widać różnicę w grze mojego zespołu pomiędzy pierwszym meczem z Kozłami – bo myślę, że będzie to najlepszy wyznacznik tego, jak się zmienialiśmy – a tym w półfinale. Uważam, że choć zakończony porażką, był najlepszym spotkaniem w naszym wykonaniu w całym sezonie. To był mecz, który można było z przyjemnością oglądać i do końca się nim emocjonować, więc nikt kto usiadł na trybunach nie mógł być zawiedziony. Myślę, że jeżeli nie wyciągnęliśmy maksimum z naszych zawodników, to w wielu momentach byliśmy bardzo blisko tego. Nie mam żadnych pretensji do nich, że ten turniej skończył się takim wynikiem a nie innym. - podsumowuje Stanisław Pawlak, trener główny KS Bydgoszcz Archers.
Z niecierpliwością oczekiwano również występu Młodej Husarii Szczecin, która z turnieju na turniej prezentowała coraz to wyższą formę i szeroki wachlarz swoich możliwości. Nie inaczej było i tym razem, lecz dopiero w meczu o 3. miejsce Mistrzostw Polski. Pierwsza połowa półfinałowego starcia z Warsaw Eagles okazała się dla nich sporym falstartem, kiedy to nie mogli przeciwstawić się zdeterminowanym Orłom, którzy wykorzystywali ich każdy, nawet najmniejszy błąd. Równorzędną walkę, Młodzi Husarze, podjęli dopiero w drugiej części, ostatecznie remisując ją stosunkiem 0:0. To kazało wierzyć, że w spotkaniu o brąz szczecinianie dostarczą jeszcze nie małych emocji i tak właśnie było. Podopieczni Piotra Roszaka i Olafa Wernera wyraźnie zaskoczyli Łuczników, którzy do ostatniej chwili drżeli o wynik. Linia ofensywna zaczęła dawać swojemu rozgrywającemu większy komfort w akcjach podaniowych, jak również miejsce do biegu swoim biegaczom. Bez wątpienia Igor Woliński był największym motorem napędowym ataku Husarzy, niekiedy zdobywając kilkadziesiąt jardów w jednej próbie. Ze świetnej strony pokazywali się również Natan Hapanowicz na pozycji skrzydłowego czy Dominik Gładykowski, który złapał większość piłek lecących w jego kierunku. Po stronie defensywnej zespół, jak zawsze, pokazał ogromny hart ducha i nieustępliwość. Mierząc się niekiedy z dwukrotnie większym i silniejszym rywalem, bez skrupułów walczyli z nim jak równy z równym. Jakub Grzywacz, Maksymilian Orlon, Marcin Szufranowicz, to zawodnicy, którzy stanowili pewny trzon całej formacji, popisali się efektownymi akcjami i nie ma wątpliwości, że będą ważnymi elementami w rozwijaniu całego kolektywu na przyszłe sezony. Jak zapewnia trener Roszak, przygotowania do następnych rozgrywek rozpoczynają się dla niego tuż po ostatnim gwizdku sędziego w tym roku, więc można spodziewać się, że w przyszłym Młodzi Husarze nie będą już stawiani w roli „dostarczycieli punktów” dla sowich przeciwników.
- Chciałem pokazać, że jesteśmy drużyną godną do tego, aby występować w rozgrywkach ligowych i myślę, że ten cel osiągnęliśmy w stu procentach. Drużyna Eagles, to zespół z bardzo szerokim i doświadczonym składem, jak również sztabem trenerskim, więc nie mogłem być rozczarowany z wyniku. Chociaż trzecia i czwarta kwarta pokazały, że potrafimy rywalizować z nią jak równy z równym. Do pojedynku z Łucznikami podchodziliśmy ze sportową złością, z misją, że chcemy pokazać, iż potrafimy grać i pomimo małego doświadczenia rywal jest w naszym zasięgu. Udowodniliśmy to, o czym świadczy reakcja kibiców po końcowym gwizdku, którzy oklaskiwali nas i skandowali naszą nazwę, po czym serce rośnie. Pokazaliśmy się z dobrej strony, że po każdym turnieju odrabiamy swoje lekcje i jesteśmy coraz lepsi. Jestem bardzo zadowolony z całego sezonu, bo udało się osiągnąć zamierzone cele, czyli ukończyć godnie sezon oraz pokazać swój styl gry. To dla nas mobilizacja do dalszego działania. Jestem dumny z moich zawodników, z tego co zaprezentowali, dla mnie zawsze będą mistrzami świata. - zapewnia Piotr Roszak, trener główny Młodej Husarii Szczecin.
Perfekcyjny turniej rozegrali natomiast podopieczni Jakuba Zdunia. Przeciwko Młodej Husarii nie mieli sobie równych i już po pierwszej połowie spotkania prowadzili aż 28:0, co pozwoliło w drugiej połowie na wprowadzenie zawodników z ławki rezerwowych i oszczędzenie podstawowych graczy. Na pozycji rozgrywającego pojawił się nawet David Hatton Jones. O sile tego zespołu stanowił przede wszystkim kolektyw, w którym każdy włożył wysiłek i poświęcenie w końcowy sukces. Jak mówił po turnieju, trener główny, przed i w trakcie sezonu każdemu zawodnikowi starał się dać funkcję, czy też zadanie, na miarę jego możliwości. Takie, które będzie w stanie wypełnić i jednocześnie pomóc zespołowi w osiągnięciu sukcesu. Jednak, jak w każdym zespole, zarówno w ataku jak i w obronie, Eagles mieli swoich liderów. W linii ofensywnej był to Bartosz Kunc, na skrzydle Kacper Jaszewski (który dostał również nagrodę Prezydenta Miasta Bydgoszczy, Rafała Bruski za najbardziej spektakularne zagranie Turnieju Finałowego), w akcjach biegowych Eryk Dudek na zmianę z Aleksandrem Bargiełem, a całą formacją skutecznie dyrygował rozgrywający Marcel Smoleń. W obronie prym wiedli David Hatton-Jones, linebacker Miłosz Borówka, corner Maciej Latała i safety Kuba Jędrkowiak, choć warto wymienić tu i pozostałe nazwiska. Osoby, które w tym roku wspomagały wyżej wspomnianych, w przyszłym same będą stanowić o sile zespołu do lat 17-stu. Większość wspomnianych osób, otrzymała nagrody indywidualne za świeżo skończone rozgrywki, dodatkowo potwierdzając swoje umiejętności na testach i dostając powołania do kadry narodowej juniorów do lat 19-stu.
- Kiedy jechaliśmy na turniej taki scenariusz wydarzeń jaki miał miejsce w rzeczywistości uznałbym za idealny. Udało nam się perfekcyjnie zrealizować nasze założenia. W meczu półfinałowym chcieliśmy przycisnąć przeciwnika bardzo mocno od samego początku, stworzyć presję wyniku i potem kontrolować przebieg spotkania oszczędzając siły na finał. Z kolei mecz finałowy, z kimkolwiek mielibyśmy się zmierzyć, oznaczał twardą grę na przełamanie i próbę popełnienia mniejszej ilości błędów niż przeciwnik. Wiedzieliśmy, że będzie to wymagało pełnej koncentracji od pierwszego do ostatniego gwizdka sędziów. Tak też było i mimo, że wynik tego nie pokazuje całe spotkanie przeciwko Kozłom było niezwykle wyrównane. Kilkukrotnie byliśmy już „pod ścianą” i broniliśmy się kilka jardów przed własnym polem punktowym, na szczęcie dla nas, nasi zawodnicy stawali na wysokości zadania i zatrzymywali w odpowiedniej chwili swoich przeciwników. Mimo tego, że do całego sezonu przygotowywaliśmy się bardzo sumiennie, to zawsze gdzieś z tyłu głowy siedzą myśli „a co jeśli...”, ale właśnie po to tak ciężko trenowaliśmy, żeby radzić sobie w takich sytuacjach i dało to efekty w turnieju finałowym. - mówi Jakub Zduń, trener główny Warsaw Eagles. - Oczywiście jak każdy trener borykam się na co dzień z różnymi problemami, w przypadku tak młodych zawodników bywają to problemy w szkołach, przypadkowe kontuzje, wyjazdy rodzinne czy problemy wychowawcze. Z tym wszystkim staramy sobie radzić sobie na co dzień. Nie będę się tutaj długo rozpisywał, ale jeśli chodzi o turniej finałowy PLFA J-8, to kilka osób ściągaliśmy specjalnie z wakacji, a inne wysyłaliśmy na wakacje z opóźnieniem, po to byśmy mogli zrealizować nasze wspólne marzenia dotyczące mistrzostwa w futbolu amerykańskim. Naprawdę jestem bardzo wdzięczny i jednocześnie szczęśliwy, że znaleźliśmy zrozumienie u rodziców i samych zawodników, którzy chcieli uczestniczyć w tym futbolowym święcie. Już w poprzednich latach postawiliśmy sobie poprzeczkę bardzo wysoko i stale staramy się dążyć w wyznaczonym kierunku. Wbrew temu co wskazują statystyki, nasz sezon był bardzo trudny. - dodaje.
Warsaw Eagles – Młoda Husaria Szczecin 28:0 (22:0; 6:0; 0:0; 0:0)
I kwarta
8:0 – przyłożenie Miłosza Borówki po przechwycie i 20-jardowej akcji powrotnej (podwyższenie za 2 punkty Marcel Smoleń)
14:0 – przyłożenie Kacpra Jaszewskiego po 42-jardowej akcji po podaniu Marcela Smolenia
22:0 – przyłożenie Kacpra Jaszewskiego po 22-jardowej akcji po podaniu Marcela Smolenia (podwyższenie za 2 punkty Marcel Smoleń)
II kwarta
28:0 – przyłożenie Filipa Zapendowskiego po 20-jardowej akcji po podaniu Marcela Smolenia
Kozły Poznań – Bydgoszcz Archers 20:12 (12:0; 0:6; 0:6; 8:0)
I kwarta
6:0 – przyłożenie Kacpra Pawlaczyka po 4-jardowej akcji biegowej
12:0 – przyłożenie Adama Jackowiaka po nakryciu piłki w strefie punktowej
II kwarta
12:6 – przyłożenie Ksawerego Tracza po 43-jardowej akcji po podaniu Donna Gaebeleina
III kwarta
12:12 – przyłożenie Miłosza Słonieckiego po 7-jardowej akcji po podaniu Donna Gaebeleina
IV kwarta
20:12 – przyłożenie Ivo Jakubowskiego po 48-jardowej akcji po podaniu Macieja Kubickiego (podwyższenie za 2 punkty Szymon Kubacha po podaniu Macieja Kubickiego)
Bydgoszcz Archers - Młoda Husaria Szczecin 21:12 (7:6; 7:0; 0:0; 7:6)
I kwarta
7:0 – przyłożenie Ksawerego Tracza po 28-jardowej akcji biegowej (podwyższenie Ernest Lipiński)
7:6 – przyłożenie Milana Szczeblińskiego po 15-jardowej akcji biegowej
II kwarta
14:6 – przyłożenie Donna Gaebeleina po 2-jardowej akcji biegowej (podwyższenie Ernest Lipiński)
IV kwarta
21:6 – przyłożenie Donna Gaebeleina po 9-jardowej akcji biegowej (podwyższenie Ernest Lipiński)
21:12 – przyłożenie Jakuba Ostrowskiego po 18-jardowej akcji po podaniu Oskara Sardygi
Warsaw Eagles – Kozły Poznań 22:0 (0:0; 14:0; 0:0; 8:0)
II kwarta
6:0 – przyłożenie Eryka Dudka po 19-jardowej akcji biegowej
14:0 – przyłożenie Eryka Dudka po 19-jardowej akcji biegowej (podwyższenie za 2 punkty Szymon Jedliński po podaniu Marcela Smolenia)
IV kwarta
22:0 – przyłożenie Eryka Dudka po 5-jardowej akcji biegowej (podwyższenie za 2 punkty Aleksander Bargieł)
Nagrody indywidualne za Turniej Finałowy PLFA J-8:
MVP Turnieju: Eryk Dudek (Warsaw Eagles)
MVP Ofensywy: Kacper Jaszewski (Warsaw Eagles)
MVP Defensywy: Miłosz Borówka (Warsaw Eagles)
Puchar prezydenta Miasta Bydgoszcz, Rafała Bruski za najbardziej spektakularne zagranie Turnieju Finałowego PLFA J-8: Szymon Kubacha (Kozły Poznań)
Nagrody indywidualne za cały sezon PLFA J-8 2018:
MVP Sezonu: Markus Graja (Kozły Poznań)
MVP Defensywy: Maciej Latała (Warsaw Eagles)
MVP Ofensywy: Kacper Pawlaczyk (Kozły Poznań)
Najlepszy odbierający: Kacper Jaszewski (Warsaw Eagles)
Najlepszy running back: Iwo Jakubowski (Kozły Poznań)
Najlepszy kicker: Ernest Lipiński (KS Bydgoszcz Archers)
Najlepszy defensive back: Jakub Jędrkowiak (Warsaw Eagles)
Najlepszy rozgrywający: Marcel Smoleń (Warsaw Eagles)
Najlepszy returner: Kacper Pawlaczyk (Kozły Poznań)
Najlepszy punter: Don Gaebelein (KS Bydgoszcz Archers)
Najlepszy liniowy ofensywny: Bartosz Kunc (Warsaw Eagles)
Najlepszy liniowy defensywny: Ksawery Tracz (KS Bydgoszcz Archers)
Najlepszy linebacker: Jakub Grzywacz (Młoda Husaria Szczecin)
Trener sezonu: Jakub Zduń (Warsaw Eagles)