Oglądając rozgrywki amerykańskiej ligi NFL nie raz można być świadkiem zmagań w ekstremalnie trudnych warunkach pogodowych. Deszcz, śnieg czy porywisty wiatr nie są jednak w stanie zatrzymać futbolistów. W końcu mówi się, że to „męska gra” - sport dla najtwardszych. Nie inaczej jest w Polsce!
Pomimo mrozu i śniegu poznańskie Kozły podejmując Warsaw Eagles stanęły na wysokości zadania – boisko zostało przygotowane bardzo dobrze. Dobra nawierzchnia nie zmieniała jednak faktu, że na dworze panowała temperatura (odczuwalna) -18 stopni Celsjusza. W takich warunkach futbol to nie tylko walka z przeciwnikiem, ale również z wyziębieniem organizmu i z samym sobą.
Mroźną aurę rozgrzewał jedynie nieustanny doping kibiców z Warszawy. Rytmiczny bęben i śpiew garstki najbardziej wiernych fanów Orłów potrafiły dodać ducha walki. Również z drugiej strony boiska, pod flagą gospodarzy, zgromadziło się ponad stu kibiców, którzy od pierwszych minut mogli oglądać widowisko na najwyższym poziomie.
Ka-boom
Kozły rozpoczęły od posiadania piłki, ale los okazał się bardziej łaskawy dla Eagles. Już w pierwszej akcji przechwycili piłkę i wykorzystując zaskoczenie rywali dwoma szybkimi akcjami zdobyli pierwsze punkty. Zgodnie z oczekiwaniami, ciężar gry wzięło na siebie dwóch nowych zawodników – rozgrywający Shane Gimzo i skrzydłowy Clarence Douglas Anderson. Ten pierwszy wprawiał w osłupienie kibiców, pokazując jak bez większych problemów posyłać precyzyjne podania. Drugi, w ekwilibrystyczny sposób prezentował swoje umiejętności omijania przeciwników, nagłych zmian kierunku biegu i nieustępliwości wobec próbujących go obalić rywali.
Gdy po nieudanym ataku Kozłów do piłki ponownie doszli Eagles, defensywa z Poznania zaprezentowała się już zupełnie inaczej. Ustawienie strefowe i nieco szersze rozmieszczenie linebackerów utrudniło Gimzo posyłanie piłek do skrzydłowych biegnących zewnętrzne ścieżki. Kozły zaczęły grać tak, jak przyzwyczaiły do tego swoich fanów. Agresywnie i bez kompromisu. Twardą postawą w obronie wykazywali się szczególnie Hubert Chudy, Paweł Muzolf i Hubert Ogrodowczyk, który zaliczył kilka bardzo efektownych powaleń przeciwnika.
Mocno z obu stron
Ofensywa Kozłów nie miała wiele do powiedzenia wobec gry formacji obrony z Warszawy. Wyróżniającymi zawodnikami byli m. in. Maciej Laskowski, Mateusz Adamczewski, Marek Włodarczyk, Caleb Singleton i Konrad Paszkiewicz. Dzięki nim to koledzy z ataku niemal przez cały czas byli w grze. Gdy piłkę łapał Anderson popisywał się dynamicznymi zwodami i w efektowny sposób przynosił drużynie kolejne zdobycze jardowe. Przypieczętowaniem jego starań było drugie przyłożenie zdobyte tuż po rozpoczęciu drugiej kwarty.
Kolejny atak Kozłów znów okazał się mało skuteczny. Co więcej, odkopnięta przez poznanian piłka poszybowała niemal pionowo w górę, nie oddalając znacznie zagrożenia. Eagles stanęli przed świetną szansą na powiększenie przewagi. Defensywa Kozłów zdołała wytrzymać pierwsze trzy próby. Efektowne powalenie rozgrywającego z piłką wykonał Maciej Nagodziński. Przy czwartej Orły nie zdecydowały się na kopnięcie z pola, ale po raz kolejny próbowały swoich sił w grze podaniowej. Tym razem podanie Gimzo nie dotarło do adresata. Piłka trafiła do ofensywny poznanian.
Ale po pierwszej zdobyczy jardowej na boisku pojawiła się flaga – przytrzymywanie przez zawodnika ofensywy. Następne akcje biegowe Kozłów przynosiły... zero jardów. Wreszcie nadzieje poznanian zostały przygaszone, gdy Konrad Paszkiewicz z pełnym impetem wpadł na Patryka Barczaka notując sack. Rozgrywający Kozłów po tej akcji ucierpiał na tyle, że na boisko wbiegł jego zmiennik - Krzysztof Cymbrowski.
Chłodno, zimno, zimniej
Ofensywa Eagles ponownie mogła nabrać wiatru w żagle. Najpierw Gimzo podał do Andersona, który zdobył trzy jardy. Chwilę później running back Witold Szpotański efektownym biegiem odnotował kolejne pięć. W następnym podejściu akcję dołem wykonał Michał Kozdrój. Linia wznowienia zaczęła coraz bardziej przesuwać się w stronę pola punktowego gospodarzy. Gdy Gimzo po raz kolejny podał do Andersona, a ten popisowym biegiem zyskał kolejne 15 jardów, Eagles znaleźli się już w red zone rywali. Kozły nie dały jednak za wygraną. Rzut Gimzo został przechwycony przez Szymona Barczaka.
Po zmianie formacji obraz gry nie zmienił się. Ofensywa Kozłów nie mogła się zagrzać miejsca na boisku dłużej niż przez kilka minut. Co prawda atak prowadzony przez Krzysztofa Cymbrowskiego prezentował się nieznacznie lepiej, jednak wciąż za słabo, aby zagrozić Orłom. Apetyty gospodarzy ostudził Szymon Pobudkiewicz, który przechwycił piłkę i zakończył kolejną krótką serię Kozłów.
Prostymi środkami do celu
Eagles nauczeni doświadczeniem ostatnich minut, postanowili grać uważniej. Piłka coraz częściej trafiała w ręce Piotra Osuchowskiego, co za każdym razem przynosiło kilka jardów. Ale znów Eagles nie mieli szczęścia i w decydującej chwili w okolicach pola punktowego piłka trafiła do Kozłów.
Tuż przed przerwą atmosfera na stadionie ożywiła się, ponieważ poznanianin Jakub Kłoskowski popisał się świetną akcją ofensywną. Złapał piłkę od Cymbrowskiego, w efektowny sposób powalił obrońcę i pomknął kilka jardów do przodu. Ale jego wysiłek został zmarnowany. W kolejnych akcjach Kozły ponownie zostały cofnięte na skutek kar i puntowały. W ostatnich sekundach Eagles zaprezentowali się groźnie. Po dalekiej akcji biegowej Gimzo od przyłożenia dzieliło ich około dwudziestu jardów. Ale rozgrywający Orłów pomylił się i posłał piłkę wprost w ręce Bartosza Hendrysa z zespołu gospodarzy.
Po zachodzie bez zmian
Ze względu na późną godzinę, druga połowa meczu rozgrywana była już przy sztucznym oświetleniu i… w jeszcze większym mrozie. Eagles od początku potwierdzali swoją dominację. Teraz receptą na obronę Kozłów okazywały się biegi środkiem. Najpierw sztuki tej dokonał Piotr Osuchowski, a chwilę później Dawid Więckowski. Wobec widma porażki, atak Kozłów zaczął grać nieco ryzykowniej. Początkowo Krzysztof Cymbrowski słał dokładne piłki i gospodarze wreszcie zaczęli zdobywać jardy. Chwilę później pozycja Kozłów została jednak cofnięta przez przewinienia osobiste.
Ciężar gry ponownie musiała wziąć na siebie defensywa Kozłów. I choć ponownie Gimzo przechwytywał Ivan Pavlovic to całokształt gry nie zmieniał się – ciągłe ataki Eagles, przebłyski umiejętności Kozłów i… coraz niższa temperatura.
Oba zespoły wytrzymały tę próbę do samego końca. Eagles pomimo znacznej przewagi kontynuowali ataki i nie wybrali „przyklęknięcia”, które przybliżyłoby ich do wcześniejszego zakończenia spotkania. Ostatni gwizdek sędziowski przyniósł ulgę wszystkim przemarzniętym.
Potencjał
Z Jackiem Walluschem, trenerem głównym Kozłów Poznań, rozmawia Tomasz Rzeźnik.
Czy zabrakło Wam dzisiaj ducha walki?
To akurat jedyna rzecz, której Kozłom nie można odmówić!Zabrakło przede wszystkim zgrania. Futbol polega na konstruowaniu akcji. Jeśli nie jesteśmy w stanie zagrać według naszej taktyki to nie możemy zwyciężyć.
Widać również było, że gra w mrozie Wam nie odpowiadała…
Cały czas ćwiczymy na sali, bo nie mogliśmy znaleźć w Poznaniu boiska, na którym można normalnie trenować w takiej pogodzie… Jednak to my przegrywamy, a nie ci, którzy nie odśnieżają orlików. Nam dziś wszystkiego zabrakło, a przede wszystkim zgrania. Przed kolejnym meczem liczę przede wszystkim na to, że zaczniemy prezentować porządny futbol i normalnie trenować.
Bez zdobytych punktów… czy można wyróżnić kogoś w ofensywie?
Jakub Kłoskowski zagrał dobry mecz, złapał kilka ważnych podań. Ivan Pavlovic w ogóle nie był wykorzystywany, ponieważ mieliśmy w ogóle problemy z rzucaniem piłką…
…właśnie. Czy to nie jest tak, że nie ma kto podawać Ivanowi?
Mamy młodych zawodników, którzy się tego sportu dopiero uczą. Krzysztof Cembrowski jest w klasie maturalnej. To jest młody człowiek, który ma duży potencjał, po prostu trzeba z nim bardzo wiele pracować. Jeśli będzie się dobrze rozwijać ma szanse stać się jednym z najlepszych rozgrywających w Europie. Patryk Barczak jest również świetnym zawodnikiem, ma także silną rękę. Jeden i drugi dobrze biegają, co wpisuje się w nasz system ofensywny. Może nie w przyszłej kolejce, ale od następnych spotkań powinno się już wszystko w ataku zacząć zazębiać.
A w defensywie? Pomimo straty wielu punktów, obrona chwilami pokazywała, że grać potrafi…
Po straceniu pierwszych punktów wprowadziliśmy dostosowanie, które trzymało się całkiem nieźle. Dwa przechwyty i zniechęcenie rywali do podań. W pierwszej połowie dobrze prezentowała się nasza linia defensywna. Maciej Nagodziński ogrywał swojego zawodnika, zaliczył chyba dwa sacki. Jednak w drugiej połowie straciliśmy dwa przyłożenia po biegach środkiem. Stworzyła się gigantyczna luka i nawet nie zmusiliśmy running backa przeciwników do jakiegokolwiek wysiłku...
Może to zasługa dobrej gry Eagles?
Z pewnością są w tym momencie zdecydowanie lepszą drużyną niż my. Dysponują mocną linią ofensywną. W pewnych momentach wyglądaliśmy nieźle, ale w innych to oni pokazywali nam nasze miejsce w szeregu. Nie oznacza to jednak, że gdy przyjedziemy na rewanż naszym celem nie będzie zwycięstwo.
Przed nami jeszcze wiele pracy
Z Shanem Gimzo,rozgrywającym Warsaw Eagles, rozmawia Tomasz Rzeźnik.
Czy kiedykolwiek grałeś w tak mroźnych warunkach?
Pierwszy raz mam okazję występować przy takiej pogodzie. Rozegrałem już bardzo wiele meczów, ale dziś było najzimniej!
Na boisku nie było widać, że Wam to przeszkadza ...
Udało zrealizować się nasze plany w tym zwłaszcza zaskoczyć rywala już w pierwszych minutach meczu. Od samego początku założenie taktyczne było takie, żeby szybko zdobyć punkty i utrzymać dystans aż do końca meczu.
Kozły zdołały jednak uspokoić grę po pierwszych punktach, co się zmieniło?
Ich trener bardzo szybko wprowadził korektę w ustawieniu defensywnym. Przyniosło to taki efekt, że musieliśmy decydować się na inne zagrywki.
W jaki sposób dalej prowadziłeś atak?
Początkowo szczególnie dobrze wychodziło nam uruchamianie skrzydłowych wykonujących ścieżki tuż przy liniach boiska. Kozły to jednak dobra drużyna, nawet drobna pomyłka oznaczała przechwyt. Później już bardziej szanowaliśmy piłkę i częściej decydowaliśmy się na biegi.
Po dzisiejszym dobrym starcie rozbudziły się Wasze apetyty na mistrzostwo?
Każda drużyna o to walczy. Póki co koncentrujemy się na następnym meczu. Począwszy ode mnie – jest bardzo wiele do poprawienia. Musimy wnikliwie przeanalizować ten mecz. Z pewnością nie pokazaliśmy jeszcze wszystkiego, co potrafimy.
Kozły Poznań - Warsaw Eagles 0:39 (0:7, 0:13, 0:12, 0:7)
I kwarta
0:7 przyłożenie Clarence’a Douglasa Andersona po 27-jardowej akcji biegowej (podwyższenie za jeden punkt Dawid Więckowski)
II kwarta
0:13 przyłożenie Clarence’a Douglasa Andersona po 9-jardowej akcji biegowej
0:20 przyłożenie Piotra Osuchowskiego po 3-jardowej akcji biegowej (podwyższenie za jeden punkt Dawid Więckowski)
III kwarta
0:26 przyłożenie Piotra Osuchowskiego po 3-jardowej akcji biegowej
0:32 przyłożenie Dawida Więckowskiego po 3-jardowej akcji biegowej
IV kwarta
0:39 przyłożenie Clarence’a Douglasa Andersona po 43-jardowej akcji po podaniu Shane’a Gimzo (podwyższenie za jeden punkt Dawid Więckowski)
Mecz obejrzało 150 widzów.
MVP meczu: Clarence Douglas Anderson (skrzydłowy Warsaw Eagles)
p. | ZESPÓŁ | M | Z/P | +/- | PKT |
---|---|---|---|---|---|
1. | Seahawks | 10 | 8/2 | 224 | 16 |
2. | Eagles | 10 | 7/3 | 235 | 14 |
3. | Kozły | 10 | 4/6 | -32 | 8 |
4. | Spartans | 10 | 0/10 | -513 | 0 |
p. | ZESPÓŁ | M | Z/P | +/- | PKT |
---|---|---|---|---|---|
1. | Devils | 10 | 9/1 | 267 | 18 |
2. | Giants | 10 | 8/2 | 360 | 16 |
3. | Rebels | 10 | 2/8 | -251 | 4 |
4. | Steelers | 10 | 2/8 | -290 | 4 |