- Nie było niespodzianki, bo... jej być nie mogło - powiedział po meczu jeden z najwierniejszych fanów krakowskich Tygrysów. Nie sposób nie przyznać mu racji. W końcu Seahawks Gdynia, bez cienia zaskoczenia, gładko pokonali miejscowych Dom-Bud Kraków Tigers 61:12, umacniając się na trzecim miejscu w tabeli. Gospodarze musieli po raz kolejny w sezonie przełknąć gorycz porażki, a tym samym uplasować się na ostatniej pozycji.
Niedzielne popołudnie przywitało wszystkich zgromadzonych blisko 30-stopniowym upałem. Szczególnie bolesnym dla, grających w czarnych strojach, gospodarzy. Temperatura, choć jednakowa, dla obydwu drużyn, dodatkowo spotęgowała minorowe nastroje, zdziesiątkowanych przez kontuzje Tigers. Z powodu urazów nie wystąpili m.in. Kamil Piwowar, Tomasz Wełna, Bartłomiej Muszyński, Bartosz Wójcicki, Bartłomiej Główniak, Wojciech Wajda, Stephen Edworthy. Ciągle do zespołu nie wrócili, rewelacyjni w poprzednim sezonie: Dawid Rechul, Mieszko Łabuz, czy najskuteczniejszy Krzysztof Chrzanowski. Plaga kontuzji sprawiła też, że spora część zawodników, grała zarówno w formacji defensywnej, jak i ofensywnej. Z boiska praktycznie nie schodzili: Filip Mościcki, Sebastian Szarek i Thad Gaebelein. W drużynie gości zabrakło za to Damiana Bijana, oszczędzanego przez trenera, na mecz rewanżowy z Eagles.
Losowanie wygrali krakowianie i to ich ofensywa pierwsza stanęła przed szansą zdobycia punktów. Złudzeń szybko pozbawiła ich obrona Seahawks. Tigers nie byli w stanie nawet zbliżyć się do upragnionych..... znaczników prób, a seria ofensywna zakończyła się odkopnięciem piłki. Do akcji wkroczyła formacja pod przywództwem rewelacyjnego Kyle'a McMahona, który spokojnie, krok po kroku, przybliżał swoją drużynę do zdobycia pierwszych punktów, raz po raz kierując piłkę do Sebastiana Krzysztofka czy Josha LeDuca. Występujący w mocno eksperymentalnym zestawieniu gospodarze już chwilę później musieli uznać wyższość amerykańskiego rozgrywającego, który naciskany przez defensywnych liniowych popędził wprost do pola punktowego, notując pierwsze sześć oczek na koncie swojego zespołu. Udanie, za jeden punkt, podwyższył Jakub Fabich.
Onside kick
Goście doskonale zdawali sobie sprawę, że o ostatecznym układzie tabeli mogą zadecydować tzw. małe punkty. Stąd też skromne prowadzenie zdecydowanie nie zadowalało Seahawks, którzy postanowili wymanewrować przeciwników próbą krótkiego kopnięcia. Z powodzeniem. Z tego prezentu nie mogła nie skorzystać ofensywa
Brakuje nam też Dawida Rechula, który w poprzednim sezonie grał bardzo dobrze. Kamil Piwowar byłby mniej eksploatowany, co na pewno oszczędziłoby mu kontuzji.Mateusz Żmuda, skrzydłowy Tigers
gości, która pewnie kroczyła po kolejne przyłożenie. Tym razem udaną serię zagrań, wykończył Sebastian "Bambo" Krzysztofek, po czterojardowym biegu. Ponownie udanie podwyższył Fabich, a wśród kibiców Tigers, co raz głośniej było słychać obawy o powtórkę z poprzedniego tygodnia, gdy miejscowi zostali rozbici przez Devils. W zmianie tego obrazu nie pomogła kolejna szybko zatrzymana seria zagrywek ofensywnych. Mościcki, ewidentnie nie mógł odnaleźć wspólnego języka ze swoimi skrzydłowymi. Zupełnie inaczej było po stronie gości. McMahon podał do niepilnowanego LeDuca, a ten popędził między obrońcami, mijając ich jak przysłowiowe tyczki i po blisko 70-jardowym biegu, zapisał na swoim koncie, pierwszą w tym spotkaniu, zdobycz punktową. Tym razem próbę kopnięcia zablokował Maciej Ginalski, czym nieco poprawił nastroje w swojej drużynie. Mimo to, ciążące nad krakowianami widmo kolejnej druzgocącej porażki, zdawało się ciągle siedzieć w głowach zawodników.
Na domiar złego, dla Tigers, kolejne krótkie odkopnięcie Seahawks padło łupem gdynian. Kibice i chyba także zawodnicy Tygrysów, zdawali sobie sprawę, że kolejne punkty dla gości są tylko kwestią czasu. Rzeczywiście tak było - niezawodny Sebastian Krzysztofek (występujący w tym meczu głównie na pozycji skrzydłowego) pokazał, że jego arsenał nie ogranicza się tylko do akcji biegowych, zamienił krótkie podanie McMahona na kolejne, już czwarte, przyłożenie dla swojej drużyny. Skuteczne podwyższenie Fabicha podniosło wynik rywalizacji na 0:27.
Chytre próby krótkich kopnięć, tym razem zemściły się na gościach, a duża przewaga chyba nieco osłabiła czujność ich defensywy. Najpierw pozwolili Mateuszowi Żmudzie na zdobycie kilku jardów po podaniu Mościckiego, następnie problemy sprawiło im zatrzymanie samego rozgrywającego krakowian, który wymanewrował obrońców i zdobył dla swojego zespołu kolejny zestaw prób. Kolejne krótkie podanie do Żmudy i Tigers od upragnionych punktów dzieliło już zaledwie siedem jardów. Tam "formalności" dopełnił pierwszoroczniak - Mike Marcinkowski, który, doskonale czytając i wykorzystując bloki kolegów, wpadł w pole punktowe. - Uff, przynajmniej nie będzie "do zera" - odetchnęli fani Tygrysów. Wśród tych bardziej optymistycznie nastawionych, dało się nawet słyszeć głosy o tym, że... wyrównanie jest tylko kwestią czasu. Pomogła w tym defensywa gospodarzy, która już w kolejnej serii zagrywek, zmusiła gości do odkopnięcia futbolówki. Rewelacyjnym puntem popisał się Łukasz Płaczek, a piłka doturlała się na pierwszy jard połowy Tigers. Postawieni pod murem gospodarze zdecydowali się na zagrywki podaniowe. Przy jednej z nich, jak spod ziemi wyrósł Jeff George, przechwytując piłkę po rzucie Mościckiego i bez problemów zamienił swoją zdobycz na kolejne punkty. Oszołomione Tygrysy "dobił" LeDuc, chwilę później zapisując na swoim koncie kolejne przyłożenie. Łapiąc 16-jardowe podanie McMahona, ustalił wynik pierwszej połowy spotkania na 6:39. Co warte odnotowania, obie próby podwyższeń zostały zablokowane przez gospodarzy.
LeDuc show
Druga odsłona spotkania przebiegała pod znakiem numeru 5, który swój punktowy show rozpoczął już w pierwszych sekundach trzeciej kwarty, wykonując piękną 90-jardową akcję powrotną, po wykopie Krytowskiego. Na nic zdały się próby powalenia rozpędzonego skrzydłowego Seahawks. Po raz kolejny pokazał, że zwrotność jest jego dobrą stroną, a żaden przeciwnik nie jest dla niego przeszkodą nie do pokonania. Udanie podwyższył Fabich, (notując czwarty punkt na swoim koncie).
LeDuc, oklaskiwany nawet przez krakowskich kibiców, wyraźnie postanowił na długo zapisać się w ich pamięci. Nie musieli długo czekać, a popisał się piękną 62-jardową akcją punktową, tym razem pewnie łapiąc podanie od McMahona. Wynik 6:52, który widniał na tablicy, po trzeciej kwarcie, nadal nie satysfakcjonował gości znad morza Bałtyckiego. "LeDuc Show", został jednak na chwilę powstrzymany przez defensywę krakowian, za sprawą przechwytu Filipa Mościckiego. Akcja ta, która mogła zmienić obraz meczu, jedynie.... pogłębiła przewagę Seahawks. Niefrasobliwe zachowanie, występującego z konieczności w defensywie, rozgrywającego Tigers, który będąc przekonanym, że łapie piłkę w swoim polu punktowym, cofnął się i uklęknął, licząc na tzw. "touchback", zaowocowało dwoma punktami dla gości za safety. Mało tego, odkopnięcie Krytowskiego, padło łupem rewelacyjnego DeLuc'a, który tym razem po 82 jardach wpadł do strefy punktowej "jak po swoje" - jak to określił jeden z kibiców gospodarzy.
Na pocieszenie
Na koniec spotkania, do głosu znów doszła ofensywa krakowian. Po udanej serii zagrań ofensywnych (głównie za sprawą biegów Marcinkowskiego i ekwilibrystycznie złapanego, przez Gaebeleina, podania) Tigers znaleźli się 12 jardów przed strefą przyłożeń gości. Sprawy wziął tam na swoje barki Mościcki, który w swoim stylu, popędził obok zdezorientowanych obrońców do pola punktowego, ustalając tym samym wynik spotkania na 12:61. Akcja ta doskonale pokazała, że warto wierzyć i walczyć do końca.
Seahawks sięgając po czwarte w sezonie zwycięstwo umocnili swoją trzecią pozycję w tabeli, tracąc do liderujących Devils, 45 małych punktów. Tigers, po wygranej Kozłów z Rebels i niedzielnej porażce, spadli na ostatnie miejsce w tabeli. Oba zespoły są więc w zgoła odmiennych nastrojach. Ich zawodnicy są jednak w jednej rzeczy zgodni - do końca sezonu pozostało jeszcze pięć spotkań, wszystko może się zdarzyć.
Tadeusz Janczykowski
t.janczykowski@plfa.pl
Biuro Prasowe PLFA
Plaga kontuzji
Z Mateuszem Żmudą, skrzydłowym Dom-Bud Kraków Tigers, rozmawia Tadeusz Janczykowski.
Nie jest to chyba dla Was najlepszy sezon – macie pecha?
Wyniki i kontuzje to nas dobija. Przygotowujemy się już w tym momencie do kolejnego sezonu, nie zapominając o tym obecnym. Wygląda na to, że doszliśmy do punktu zwrotnego i teraźniejsze wydarzenia pomogą nam w dalszym rozwoju oraz we wzmocnieniu drużyny. Sporo nauczyliśmy się i daleki jestem od nazywania tego sezonu straconym.
Złożyły się na to przede wszystkim kontuzje?
Nie mamy na to wpływu i praktycznie nie da się ich uniknąć. Jest to normalna kolej rzeczy, jednak w tym sezonie sprawy tak się potoczyły, że kontuzje ponakładały się na siebie - i tak w ostatnim meczu nie wystąpiło kilku naprawdę podstawowych zawodników. Brakuje nam też Dawida Rechula, który w poprzednim sezonie grał bardzo dobrze. Kamil Piwowar byłby mniej eksploatowany, co na pewno oszczędziłoby mu kontuzji. Na dodatek sporo zawodników z urazami grało na boisku. Braki widoczne były na sideline oraz w trakcie gry, kiedy zawodnicy ofensywni zmuszeni byli przestawić się w krótkim czasie na
grę w defensywie.
Na boisku nie ma wielu zawodników, których znamy z poprzednich sezonów. Tigers są w trakcie przebudowy?
Mamy sporo debiutantów w drużynie (można powiedzieć, że ich ilość jest ogromna). Posiadamy zawodników, którzy zaledwie po dwóch miesiącach od pierwszego kontaktu z futbolem amerykańskim wychodzą na boisko podczas meczu. Ważne jest, aby nabrali doświadczenia na następny sezon, ponieważ wielu z nich rokuje znakomicie. Ja również jestem swojego rodzaju debiutantem, ponieważ jest to mój pierwszy "prawdziwy sezon". Poprzedni spędziłem na przygotowaniach do obecnego, jednak już prawie trzy lata jestem w drużynie (ponad rok grałem w sekcji juniorskiej). Mam nadzieję, że wszyscy wyniosą z tego sezonu coś, co pomoże nam w przyszłości.
Cel od lat
Z Sebastianem Krzysztofkiem, skrzydłowym Seahawks Gdynia, rozmawia Tadeusz Janczykowski.
Wynik odzwierciedla przebieg spotkania?
Przed meczem wiedzieliśmy, że ostatnie mecze Tigers wysoko przegrywali i że nie wystąpi u nich kilku ważnych graczy, także chcieliśmy od początku meczu przejąć kontrole tak aby dyktować tempo meczu i to nam się udało. Szybko zdobyte trzy przyłożenia zagwarantowały nam swobodę. Na pewno należą się gratulacje młodej drużynie Tigers, że walczyli do samego końca i udało im się zdobyć dwa przyłożenia.
Starcie z Tigers to dla Was dobre przetarcie przed meczem z Eagles?
Na pewno pozycja w ligowej tabeli i wyniki jasno mówią, że różnica miedzy tymi drużynami jest bardzo duża, każdy mecz to jednak doświadczenie, które na pewno później zaprocentuje. Cieszymy się z dobrego spotkania i że nikt nie doznał kontuzji. Mamy teraz dwa tygodnie i przygotujemy się bardzo dobrze na spotkanie w Warszawie.
Przed Wami jeszcze druga polowa sezonu, ale chyba ciężko sobie wyobrazić, żebyście nie zagrali w półfinałach?
Wszystko się może zdarzyć, ale wiadomo cel mamy bardzo ambitny, do każdego spotkania podchodzimy tak jakby miał być tym ostatnim finałowym meczem. Liga wyraźnie podzieliła się na dwie grupy po trzy zespoły i w tej górnej odbędzie się walka o pierwsze miejsce przed półfinałami, natomiast w tej dolnej na pewno będzie ciekawa walka do końca o czwarte premiowane grą dalej.
Czy ten sezon będzie, w końcu, mistrzowski dla Seahawks?
Wierzę, że właśnie tak będzie. Bardzo szybko zaczęliśmy przygotowania do tego sezonu, włożyliśmy wiele pracy, mamy bardzo silny skład, dalej mocno trenujemy. Wiem, że możemy grać jeszcze lepiej. Na pewno łatwo nie będzie, ale wiemy, o co gramy i na pewno damy z siebie wszystko, aby osiągnąć ten upragniony od wielu lat cel.
Dom-Bud Kraków Tigers - Seahawks Gdynia 12:61 (0:20, 6:19, 0:13, 6:9)
I kwarta
0:7 przyłożenie Kyle McMahona po 10-jardowej akcji biegowej (podwyższenie za jeden punkt Jakub Fabich)
0:14 przyłożenie Sebastiana Krzysztofka po 4-jardowej akcji biegowej (podwyższenie za jeden punkt Jakub Fabich)
0:20 przyłożenie Josha LeDuca po 75-jardowej akcji po podaniu Kyle McMahona
II kwarta
0:27 przyłożenie Sebastiana Krzysztofka po 4-jardowej akcji po podaniu Kyle McMahona (podwyższenie za jeden punkt Jakub Fabich)
6:27 przyłożenie Michała Marcinkowskiego po 7-jardowej akcji biegowej
6:33 przyłożenie Jeffa George’a po 25-jardowej akcji powrotnej po przechwycie
6:39 przyłożenie Josha LeDuca po 16-jardowej akcji po podaniu Kyle McMahona
III kwarta
6:46 przyłożenie Josha LeDuca po 90-jardowej akcji powrotnej po wykopie (podwyższenie za jeden punkt Jakub Fabich)
6:52 przyłożenie Josha LeDuca po 62-jardowej akcji po podaniu Kyle McMahona
IV kwarta
6:54 dwa punkty za Seahawks po zatrzymaniu zawodnika Tigers w jego polu punktowym
6:61 przyłożenie Josha LeDuca po 82-jardowej akcji powrotnej po wykopie (podwyższenie za jeden punkt Jakub Fabich)
12:61 przyłożenie Filipa Mościckiego po 12-jardowej akcji biegowej
Mecz obejrzało 400 widzów.
p. | ZESPÓŁ | M | Z/P | +/- | PKT |
---|---|---|---|---|---|
1. | Seahawks | 10 | 9/1 | 260 | 18 |
2. | Eagles | 10 | 8/2 | 282 | 16 |
3. | Devils | 10 | 7/3 | 206 | 14 |
4. | Rebels | 10 | 3/7 | -190 | 6 |
5. | Kozły | 10 | 2/8 | -165 | 4 |
6. | Tigers | 10 | 1/9 | -393 | 0 |