Do końca meczu kilka sekund. Eagles pod polem punktowym rywala. Shane Gimzo odbiera snap. Z boku zmierza do niego w ekspresowym tempie Tomasz Biały. Dopada rozgrywającego. Ten miota się i...
...wyrzuca piłkę. Czas spotkania kończy się. Za linią boczną Seahawks wybucha euforia. Udaje im się obronić skromne prowadzenie 20:15 i dowieźć je do końca. Tyle, że według sędziego Gimzo wypuszcza futbolówkę z rąk zanim jego kolana dotykają ziemi. Czyli rezultatem akcji nie jest skuteczny sack, ale nieudane podanie. Wobec czego na zegar wracają dwie sekundy i jeszcze jedna okazja dla Eagles. Snap trafia do Gimzo. Ten udaje przekazanie piłki do Dawida Więckowskiego, który tak dobrze odgrywa swoją rolę, że przyjmuje na siebie uderzenia kilku obrońców. Nieco z tyłu po prawej podąża Shane, który w ostatniej chwili „urywa” się z kotła i rzuca się w pole punktowe. Tym razem euforia wybucha po stronie Eagles. Zaś na ławce Jastrzębi złość i frustracja. Na boisku robi się tumult a atmosfera gęstnieje. Zawodnicy obu ekip są na murawie – jedni padają sobie w objęcia, drudzy szukają winnych swojej porażki. Panuje chaos, w którym do podziękowania za mecz ustawiają się futboliści z Warszawy i Gdyni. Kiedy już powoli się do siebie zbliżają okazuje się, że zapomniano... rozegrać podwyższenia! Po powrocie obu formacji w ostatniej akcji spotkania Filip Mościcki klęknął po odebraniu snapu. Eagles wygrywają 21:20.
Jak to się stało?
Kick off wykonują gospodarze. Clarence Anderson pada po kilkudziesięciu jardach zatrzymany przez Michała Nowickiego. Orły zaczynają swój marsz z okolic 30. jarda połowy rywali. Pierwsza piłka leci do Krzysztofa Stojaka i ten zdobywa kilka jardów. Następnie środkiem próbuje się przecisnąć Więckowski, ale dopada do niego Terrence Thomas. W trzecim podejściu Gimzo zwleka zbyt długo z podaniem i ląduje na ziemi. Za to dwie następne akcje przynoszą dwukrotnie pierwszą próbę. Najpierw to bieg środkiem a później ponownie Stojak odbiera podanie. Rozgrywający Eagles szuka Andersona w polu punktowym, ale rzut jest zdecydowanie za wysoki. Środek chce przełamać Piotr Osuchowski, ale za sprawą szybkiej reakcji Thomasa efektem są... minus dwa jardy. Po chwili w jego ślady idzie znów Gimzo, do którego dopada aż trzech obrońców. W trzeciej próbie Shane rzuca piłkę w pole punktowe, ale odbiór uniemożliwia Peter Plesa. Orłom pozostaje kopnięcie za trzy punkty, ale i tu defensywa z Gdyni znajduje odpowiedź w postaci bloku. Tym samym obrona gospodarzy odparła wszelkie możliwe szturmy i przejęła posiadanie futbolówki.
Gdzie atak nie może...
Pierwsze natarcie Seahawks prowadzi Sebastian Krzysztofek. Zgrabny bieg na prawym skrzydle przynosi kilka jardów zysku. Drugie podejście nie jest już takie owocne. W środku do biegacza Jastrzębi dopada Krzysztof Dreger i kończy akcję. Dopiero zagranie Gawła Pilachowskiego przynosi pierwszą próbę. Kolejna piłka leci do Marcina Blumy i wszystko jest na dobrej drodze, żeby mistrzowie zanotowali nową porcję podejść. Tyle że skrzydłowy Seahawks nie może opanować piłki, która złośliwie przetacza się po jego rękach i leci w kierunku kryjącego go Łukasza Koniusza. Ten nie zwleka ani chwili dłużej. Łapie futbolówkę i niczym Struś Pędziwiatr pędzi w stronę pola punktowego po przyłożenie zostawiając za sobą klęczącego i załamanego Blumę. Podwyższa o jeden Marcin Łojewski. Kick off odbiera Jeremy Dixon, ale dociera tylko w okolicę 30. jarda skąd Seahawks zaczynają swoją nową serię. Ale nic nie układa się po ich myśli. Najpierw dwa biegi Pilachowskiego są momentalnie gaszone w środku (w tym jedna ponownie przez Dregera) a podania nie może opanować Krzysztofek. W efekcie gospodarze odkopują piłkę. Ale ich przeciwnicy spisują się niewiele lepiej. Podanie do Szymona Modzelewskiego nie daje dużo jardów. Druga piłka nie dociera nawet do Marcina Jodłowskiego. Kryzys pojawia się w trzeciej próbie, kiedy fatalny snap z wielkim trudem opanowuje Gimzo i upada na ziemię. W ostatniej chwili na ratunek przychodzą... rywale i przewinienie Łukasza Czerwińskiego. Z tej szansy korzysta w następnej próbie Osuchowski i dynamicznie rusza na prawe skrzydło zabezpieczając nowy zapas podejść. Obala go świetnie dysponowany tego dnia Thomas. Defensywa gospodarzy zaczyna coraz bardziej naciskać rywali. Efektem presji Tomasza Białego jest nieudany rzut Shane`a w ostatniej chwili do Szymona Modzelewskiego. Bardzo szybko obrońcy gaszą też bieg Osuchowskiego oraz akcję podaniową do Stojaka. Eagles muszą ratować się puntem.
Raz za razem
Kick off odbiera Dixon, ale ekspresowo otaczają go Orły: Caleb Singleton, Mateusz Adamczewski i Marc-Avery Airhart. W następnych próbach dwa podania lecą do tego samego gracza. Jednego nie udaje mu się opanować, ale drugie zamienia na kilkanaście jardów zysku. Podobnie w przypadku Krzysztofka, który odbiera piłkę i inkasuje pierwszą próbę po świetnym zagraniu w środku pola. Ustępuje dopiero po interwencji Singletona. Ofensywa Seahawks przesuwa się pod pole punktowe, w czym niewątpliwie pomagają kolejne podania od Ferniego Garzy. Głównym adresatem jest Dixon, który mimo asysty Dominika Koniusza i Singletona daje radę zdobywać kolejne jardy aż w końcu zalicza również przyłożenie. Ofensywa Orłów nadal pozostaje bezradna. Cztery próby to dla niej zdecydowanie za mało. Dwa biegi Witolda Szpotańskiego nie przynoszą wielu jardów zaś podanie zbija Thomas. Warszawianom nie pozostaje nic innego jak punt. Tymczasem ofensywa gospodarzy łapie wiatr w żagle. Na przemian dwa biegi Pilachowskiego i dwie akcje podaniowe do Krzysztofka rozciągają defensywę Eagles i przynoszą pierwsze próby. Kiedy wydaje się, że obrona gości dopadnie Garzę ten sprytnie lawiruje między rywalami i w ostatniej chwili wypuszcza podanie w pole punktowe. Tutaj na piłkę czeka już Marcin Bluma zaliczając przyłożenie.
Eagles bez ofensywy
Orły w kolejnej serii próbują odpowiedzieć, ale zupełnie nieskładnie im to idzie. Są tam nieudane podania, fatalny snap i kara za holding. Efekt jest taki, że znów odkopują piłkę. Punt jest słaby, i na wysokości połowy boiska wypada za linię boczną. Tyle, że po chwili futbolówka i tak wraca do gości. Rozpędzony Gaweł Pilachowski gubi ją w biegu a z ziemi wyławia ją Wiktor Nowak. Eagles postanawiają śmielej zaatakować. Kilkanaście jardów uzyskuje Osuchowski za sprawą dobrego biegu a po chwili odbierając podanie Anderson zdobywa kolejną pierwszą próbę. Ale następne cztery odważne podania nie przynoszą punktów. Gimzo posyła dwa z nich do Modzelewskiego, ale ten nie może opanować piłki. Pozostałe dwa rzuty są na tyle niecelne, że trudno nawet określić ich adresatów. Efektem jest zmiana posiadania. Seahawks grają już jednak tylko kolano. Pierwsza połowa dobiega końca.
Znowu to zrobił!
Po przerwie więcej werwy wydają się mieć gospodarze. Garza rzuca świetną piłkę do Marcina Blumy, którego dopada dopiero Łukasz Koniusz daleko na połowie Eagles. Ofensywa miejscowych ma świetną pozycję wyjściową do ataku. Pilachowski próbuje szczęścia środkiem, ale tu gasi go Tomasz Szczeszek. Po chwili raz po raz rzuca się na rywali Krzysztofek. Najpierw zatrzymuje go Singleton, później środek linii. Ale za trzecim razem Bambo dociera w pole punktowe zaś jego ekipa zyskuje przewagę 20:7. Kiedy wydaje się, że ta różnica jest znaczna do akcji wkracza Anderson. I robi to, z czego znany jest już – bez zbędnej przesady – na całym świecie. Zalicza przyłożenie w akcji powrotnej. Do tego dochodzi zmyłkowa akcja podwyższeniowa, w której Filip Mościcki zamiast trzymać piłkę kopaczowi podnosi ją i rzuca na skrzydło do Singletona. A ten zdobywa dwa punkty. Przewaga gospodarzy maleje a wynik wynosi 20:15. Seahawks mają problemy ze swoją ofensywą. Garza wyraźnie utyka na jedną nogę i widać, że jego możliwości są ograniczone. Defensywa Eagles coraz bardziej się zacieśnia a Dreger, Szczeszek i Singleton rzadko przepuszczają rywali. Jednak i na to Garza znajduje rozwiązanie. Pod presją, kiedy naciska go kilku przeciwników daje radę odrzucić do Pilachowskiego, który ma świetną pozycję do zaliczenia kilkudziesięciu jardów. Obala go dopiero pod polem punktowym Singleton. Stąd Garza próbuje dogrywać na przyłożenie, ale druga linia obrony z braćmi Koniusz skutecznie mu w tym przeszkadza. Efektem jest zmiana posiadania. Orły jednak nie korzystają z tej okazji. Szybko wypalają licznik prób – krótkie akcje Witolda Szpotańskiego, Gimza i Osuchowskiego na niewiele się zdają wobec Thomasa i Białego, którzy rozmontowują ofensywę gości. Taka wymiana trwa w najlepsze. Na zagrania ofensywne Jastrzębi (dwukrotnie z dobrej strony pokazał się Patryk Kordyś) Eagles odpowiadają powaleniami (dwukrotnie Jan Cenkier i Konrad Paszkiewicz) zaś na ofensywę gości (Anderson oraz nieźle spisujący się Jakub Juszczak) czeka z dosłownie otwartymi ramionami Thomas, Biały i Krzysztof Skrabacz (których uderzenia poczuje mocno w tych akcjach Shane Gimzo).
Zbliżając się do kulminacji
Orły zaczynają zdawać sobie sprawę, że niewiele mają możliwości na wygranie spotkania. Zaczyna się dramatyczny wyścig z czasem. Udane podanie do Andersona daje kilkanaście jardów i pierwszą próbę. Gimzo nie mogąc znaleźć wolnych kolegów decyduje się na udany samotny bieg, który daje sporo jardów. W następnej akcji jednak bardzo szybko doskakuje do niego Paweł Probierz i obala go na ziemie. Tyle że asystujący obrońca wpada na leżącego już Amerykanina a sędzia odgwizduje późne uderzenie, co przynosi Orłom 15 jardów. Gimzo nie daje za wygraną i w kolejnej próbie zmuszony do biegu urywa się obrońcom i przenosi piłkę już na połowę rywali. Następnie próbuje podawać do Mościckiego, ale nieskutecznie. Później posyła futbolówkę w pole punktowe do Marcina Jodłowskiego, któremu przeszkadza Jakub Fabich. Jak się po chwili okazuje – w sposób niedozwolony - co daje gościom kolejne 15 jardów zysku za przewinienie rywali. To wywołuje lawinę protestów ze strony Seahawks. Czas ucieka bardzo szybko. Orły przesuwają się pod pole punktowe a gospodarze mają niewielkie prowadzenie. Warszawianie próbują akcji biegowej Osuchowskiego, który dociera w okolice wymarzonej linii. Ale w następnym podejściu jeden z obrońców zahacza stopę biegacza i uniemożliwia dalszy rozwój ofensywy. Eagles gorączkowo ustawiają się do rozpoczęcia akcji. Po snapie Gimzo natychmiast ciska piłkę w ziemię, żeby zatrzymać zegar meczowy. Do końca meczu pozostaje kilka sekund...
Gorąca atmosfera
Batalia w Gdyni była zażarta. Obie ekipy bardzo skupiły się na defensywach. Zaś atak miał poważne problemy z punktowaniem. O ile dla Eagles w tym sezonie taki stan nie jest zaskakujący o tyle efektywni zazwyczaj Seahawks mieli kłopoty z konstruowaniem serii i zdobywaniem przyłożeń. Uraz Garzy musiał dawać mu się we znaki, ale mimo to zdołał wypracować ze swoją formacją trzy przyłożenia. O takiej sztuce ofensywa Eagles mogła tylko pomarzyć. Dość szczęśliwe pierwsze punkty zaliczyła defensywa. Przyłożenie zmniejszające przewagę poszło na konto formacji specjalnej. Zaś ofensywa w wielkich bólach dość szczęśliwie wycisnęła sześć punktów w ostatnich sekundach po „zdobyciu” 30 jardów za sprawą... kar rywali. Zbiorowym wysiłkiem Eagles zdołali w ostatniej akcji meczu przechylić szalę na swoją stronę. Rozgoryczenie Seahawks i ich kibiców było ogromne. Przełożyło się to niestety na wypadki dalekie od ideałów sportowych. Na chwilę na murawę stadionu w Gdyni wkradło się to, od czego tak uciekamy i przed czym się tak bronimy.
Atak zatrybi
Z Piotrem Osuchowskim, running backiem Warsaw Eagles, rozmawiał Marcin Fijałkowski.
Rzutem na taśmę zgarnęliście zwycięstwo.
To był bardzo wyrównany mecz. Cztery kwarty zaciętej i trudnej gry. To co było widoczne to braki w wykończeniu naszych ataków. Wciąż się z tym borykamy, ale to się niebawem zmieni. Ciężko pracujemy na treningach, zgrywamy się coraz lepiej i docieramy. Shane jest w coraz lepszej formie - zdobył dzisiaj bardzo ważne przyłożenie. A defensywa – moim zdaniem – prezentuje obecnie najlepszy futbol w Polsce jeśli chodzi o obronę.
Gdyby nie liczyć ostatniej akcji – ofensywa nie zdobyłaby żadnego przyłożenia!
To nie może tak wyglądać. Analizujemy każde spotkanie i wszystkie akcje. Należy też pamiętać, że Shane nie jest typowym, rasowym rozgrywającym. To bardziej wide receiver – on również lubi biegać z piłką. Ma jeszcze kłopoty z odczytywaniem zza naszej linii ścieżek skrzydłowych. Musimy nad tym pracować. To w końcu musi zaskoczyć.
Trudno się grało przeciwko defensywie Seahawks?
Pierwsza kwarta była bardzo mocna, ale wydawało mi się, że słabną z upływającym czasem. Być może to efekt krótszej ławki rezerwowych. Widać było, że pod koniec trzeciej i czwartej kwarty byli mocno zmęczeni. My mieliśmy z tym mniejsze problemy – jesteśmy fizycznie dobrze przygotowani. Kwestia tylko tego, żeby akcje w ofensywie wreszcie zaczęły się zazębiać. Wiem, że w końcu do tego dojdzie.
W dniu urodzin takie zwycięstwo to najlepszy podarek?
Każdy by sobie życzył takiego prezentu, żeby wygrać z mistrzem Polski.
Odebrane zwycięstwo
Z Maciejem Suchanowskim, liniowym Gdynia Seahawks, rozmawiał Marcin Fijałkowski.
Bardzo frustrujący dla Was mecz.
Mieliśmy dużo pecha. Już na początku straciliśmy Petera Plesę, który w trakcie kick offu podczas zderzenia złamał sobie żebro. W drugiej kwarcie Ferni Garza nabawił się urazu i miałem problemy z chodzeniem, zaś o bieganiu nawet nie było mowy. Robiliśmy, co się dało. Nie mogę jednak powiedzieć, że przegraliśmy na własne życzenie...
Zabrakło...
Skuteczności w ofensywie. Mecz był bardzo zacięty, obie formacje obronne wspięły się na wyżyny swoich możliwości, więc bez konsekwentnego ataku nie dało się zapewnić bezpiecznej przewagi.
Za to zatrzymaliście rywali prawie bez punktów!
W defensywie poszło nam bardzo dobrze. Graliśmy przeciwko Eagles, uznawanych za czołówkę Topligi i wicemistrza, którego formacja ofensywna pod sam koniec meczu dopiero była w stanie zdobyć przyłożenie! Ale to niestety nie wystarczyło do zwycięstwa. Punkty wypracowali za to w formacji specjalnej i obronnej po przechwycie.
Seahawks Gdynia - Warsaw Eagles 20:21 (0:7, 14:0, 6:8, 0:6)
I kwarta
0:7 przyłożenie Łukasza Koniusza po 57-jardowej akcji powrotnej po przechwyceniu podania rozgrywającego Seahawks (podwyższenie za jeden punkt Marcin Łojewski)
II kwarta
7:7 przyłożenie Jeremy'ego Dixona po 4-jardowej akcji po podaniu Ferni’ego Garzy (podwyższenie za jeden punkt Jakub Fabich)
14:7 przyłożenie Marcina Blumy po 29-jardowej akcji po podaniu Ferni’ego Garzy (podwyższenie za jeden punkt Jakub Fabich)
III kwarta
20:7 przyłożenie Sebastiana Krzysztofka po 6-jardowej akcji biegowej
20:15 przyłożenie Clarence'a Andersona po 88-jardowej akcji powrotnej po wykopie (podwyższenie za dwa punkty Caleb Singleton po podaniu Filipa Mościckiego)
IV kwarta
20:21 przyłożenie Shane'a Gimzo po 3-jardowej akcji biegowej
Mecz obejrzało 750 widzów.
MVP meczu: Łukasz Koniusz (cornerback, Warsaw Eagles)
p. | ZESPÓŁ | M | Z/P | +/- | PKT |
---|---|---|---|---|---|
1. | Seahawks | 10 | 8/2 | 224 | 16 |
2. | Eagles | 10 | 7/3 | 235 | 14 |
3. | Kozły | 10 | 4/6 | -32 | 8 |
4. | Spartans | 10 | 0/10 | -513 | 0 |
p. | ZESPÓŁ | M | Z/P | +/- | PKT |
---|---|---|---|---|---|
1. | Devils | 10 | 9/1 | 267 | 18 |
2. | Giants | 10 | 8/2 | 360 | 16 |
3. | Rebels | 10 | 2/8 | -251 | 4 |
4. | Steelers | 10 | 2/8 | -290 | 4 |